Kiedy kolejne lato zapowiada się jak tropikalny piec, eksperci z niepokojem patrzą na termometry i wyczekują kolejnego apogeum temperaturowego. Zaskakującą regułą jest, że podczas upałów kraj potrzebuje horrendalnych ilości energii elektrycznej. Z roku na rok padają kolejne rekordy budzące niepokój fachowców, których oczkiem w głowie jest efektywność energetyczna.
Niedościgniony rekord 2015
W owym roku temperatury i pomiary instrumentalne goniły rekord za rekordem. W sierpniu tego roku stacje meteorologiczne prześcigały się w pomiarach dotąd nienotowanych. We Wrocławiu zanotowano +38,9 stopnia Celsjusza w dzień. Nocny rekord padł w stacji Rozdziele i wynosił +25,9 stopnia.
Sytuacja była na tyle poważna, że rozważano rotacyjne odłączenia części sieci użytkowników od zasilania w energię elektryczną.
Anomalie pogodowe — ciąg dalszy
Obecny 2019 rok nie był wcale łagodniejszy. Fala upałów rozlała się już w czerwcu. Co prawda czas, który upłynął od fatalnego roku 2015, został spożytkowany dobrze i obecnie sieć energetyczna jest w lepszym stanie niż cztery lata wstecz, jednak wciąż rosnące potrzeby mogą w każdej chwili obnażyć kolejna słabość i widmowy scenariusz z filmu „Alternatywy 4” o 20 stopniu zasilania może stać się faktem.
Tendencja zwyżkowa ocieplania klimatu postępuje sukcesywnie o 0,3 stopnia na każdą następująca dekadę.
Nowy termin – neutralność klimatyczna
Efektywności energetycznej muszą sprostać kraje Unii Europejskiej, chcąc zachować neutralność klimatyczną. Wszystkie kraje europejskiej wspólnoty mają być właśnie takie względem gazów cieplarnianych z limitem czasowym do 2050 roku. Graniczna data ma przynieść osiągi w granicach 80% energii elektrycznej z rodowodem w OZE.
We wszystkich okresach przejściowych będzie to wyzwanie dla polskiej gospodarki i energetyki. Wciąż w przeważającej mierze jesteśmy uzależnieni od „czarnego złota” ze Śląska. Węgiel pokrywa 80% zapotrzebowania na surowiec do produkcji energii elektrycznej. Istnieje też silna grupa lobbująca za tym nośnikiem energii